czwartek, 14 października 2010

Ehh... ;((


` Paskudne dni . Nie mam nawet o czym ciekawym pisać. W piątek, sobotę i niedzielę są zawody w podnoszeniu ciężarów, tak idę na te zawody, jak mogłoby być inaczej ? Ja jak coś nie podnoszę ciężarów ! Po prostu idę pooglądać . Oby było fajnie. Dzisiaj idę na miasto, ale dopiero o 15 : 00. W domu same nudy, słucham pierwszych lepszych piosenek, teraz leci jakiś rap ;D No ale cóż na muzyce się nie znam . Napisałam wam fragment opowiadania :) Jest poniżej. Miłego czytania . `



„ Ding Dong”

`Było chłodnie piątkowe popołudnie . Jane Sparks siedziała nad książkami i uczyła się. Nie spodziewała się aż tylu zalęgłości których narobiła sobie przez ostatnie miesiące w szkole. „Kurwa , to przez tą cholerną depresję mam zalęgłości” - pomyślała i wróciła do książek. Myślami cały czas oddalała się gdzie indziej, marzyła by jej były chłopak zadzwonił do niej i porozmawiał z nią tak jak kiedyś. Wszystko inne ją nie obchodziło bo w sercu czuła że nadal kocha Jamesa. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, „mamo ?! Otwórz ! „ – zawołała, lecz nie usłyszała odpowiedzi. „ Kurwa ! Jak zwykle ją nie obchodzę ! Wszystko muszę robić sama, ciężko jej nawet otworzyć drzwi, przecież wie że nie mam siły z nikim rozmawiać !„ – gadała sama do siebie pod nosem, lecz jej zdziwieniem po otwarciu drzwi zobaczyła Jamesa, był ubrany w kremowy garnitur który podkreślał kolor jego dużych, pięknych chabrowych oczu a w ręce trzymał bukiet czerwonych róż i z uśmiechem na ustach odparł „Witaj księżniczko, może wyskoczymy gdzieś razem ?” , Jane nic nie odpowiedziała, nie wiedziała czy to sen czy piękna rzeczywistość…. `

CDN



niedziela, 26 września 2010

Sen na jawie, czyli szara rzeczywistość...

`. Pisze do was Paffie. Ale dziś nie jestem w humorze ;( Ciężko mi o tym mówić, ale możecie być pewni, że ta notka nie będzie już tak wesoła. Więc jeśli szukacie dobrej rozrywki, powodu do śmiechu, bądź chcecie się po prostu rozweselić wyłączcie tą stronę i zgaście komputer. Stwierdziłam, że dziś, zamiast wam opowiadać wam moją smutną historię, opowiem wam bajkę, którą napisałam pod wpływem silnych, negatywnych emocji.



"Sen na jawie, czyli szara rzeczywistość"

Było ciepłe, jesienne popołudnie. Mitchie Darrow siedziała w ławce za Alice, wysoką szczupłą brunetką o gładkich rysach twarzy i czystej cerze. Były przyjaciółkami, mimo to Mitchie zawsze czuła się gorsza. To koło Alice zawsze kręcili się fajni chłopacy, a ona była tylko niezbyt wyględną ozdobą. Pani Shadow własnie oddawała kartkówki. Mitchie zamyśliła się na chwile o kłótni ze swoim chłopakiem. "Boże, po co ja to zrobiłam" obwiniała się. Nagle usłyszała szept Alice.
-Misia, teraz ty.
Dziewczyna ocknęła się, jakby ze snu.
-Przepraszam, nie czuje się najlepiej.
Za plecami usłyszała szepty i cichutkie smiechy.
-Cisza! - wrzasnęła pani Shadow. Mitchie wzięła od niej kartkę. Kurczę! Znowu 2!
Usiadła wściekła na cały świat."Przecież uczyłam się do tego!". Ale to jeszcze nie był koniec jej problemów. Gdy zadzwonił upragniony dzwonek okazało się, że dyrektor chce ją widzieć. "Cholera.". Podreptała w stronę gabinetu zastanawiając się czego może chcieć od niej dyrektor. Spojrzała na swoje ubranie. Miała na sobie ciemne jeansy, białą koszulkę z Myszka Miki i czarne trampki. Spod ubrania nie wystawała jej bielizna, a koszulka nie była na ramiaczka. Więc o co mogło chodzić. Paznokci nie malowała, twarzy z resztą tez nie.
Gdy doszedłszy do drzwi gabinetu, zapukała delikatnie. "proszę!" usłyszała gruby męski głos.
-Mitchie - zaczął dyrektor bez owijania w bawełnę- słyszałem, że masz coraz słabsze oceny.
-Taaa... Dzień dobry.
-Martwię się o Ciebie. W końcu niedługo będziemy rodziną.
Nie musiał jej o tym przypominać. Przecież jej matka po stracie ojca była kompletnie zakochana w tym palancie i szykowali ślub.
-Nic mi nie jest. I nie twoja sprawa jakie mam oceny!
-Pamiętaj, że na ty możesz zwracać się do mnie tylko w domu. Tu, w szkole, jestem dla Ciebie dyrektorem!
-Jasne. Mogę już iść?
-Nie, dopóki nie powiesz co się z Tobą dzieje.
-Ze mną nic się nie dzieje, ale to z Tobą coś jest nie tak, panie dyrektorze!- wybuchła. Odwróciła się na pięcie do drzwi, a wychodziwszy, głośno nimi trzasnęła.
-Mitchie! Ktoś zawołał za jej plecami. To była Alice.- Ty płaczesz?
-Zostaw mnie!- wrzasnęła. Czuła wzrok ludzi biegający nieustannie po jej ciele.
-Ej, nie to nie. Chciałam Ci pomóc.
Mitche zaczęła bardziej płakać. Łzy leciały ciurkiem po jej policzkach. Gdy zbiegała ze schodów do szatni, ktoś podstawił jej nogę. Upadła na prawą rękę. Coś groźnie chrupnęło, lecz nie zwróciła na to uwagi. Słyszała jak ktoś woła za nią: Oferma! Oferma! Starała odepchnąć te głosy, lecz one ją prześladowały. Dobiegłszy do właściwego boksu w szatni złapała kurtę i juz chciała wychodzić, gdy ktoś zagrodził jej drogę.
To były Lalki. Tak razem z Alice nazywały grupkę dziewczyn, które oprócz ciasnych bluzek i krótkich spódniczek, nosiły ostre makijaże. nienawidziła ich. Z wzajemnością.
Liderka grupy, Caroline, złapała jej torbę i nią potrząsnęła.
-Zostawcie!- Krzyknęła Mitchie!
-Co my tu mamy...- powiedziała Caroline przegrzebując torbę. Wyjmowała z niej kolejne książki i rzucała na podłogę. - Patrz Alex! -zwróciła się do jednej z dziewczyn.- Kartka! Uuuu... od jej chłopaka!
-Zostawcie to! To prywatna korespondencja!
Ale Caroline nie słuchała. Rozerwała kopertę z trzaskiem i zaczęła czytać na głos:
-`Droga Mitchie! Przepraszam za to co powiedziałem. Kocham Cię nad życie. Kocham. Kocham. Kocham. Misiu nie złość się.-wpadły w śmiech.- W środę przyjadę pod twoją szkołę i padnę przed Tobą na kolana. Żebyś tylko mi wybaczyła. Podpisano Chris.
Nagle wpadły w nieopanowany śmiech jakby oglądały dobrą komedię z Rowanem Atkinsonem w roli głównej. Za to Mitchie nie było do śmiechu. Wyrwała Caroline z ręki kartkę. Dziewczyny tarzały się ze śmiechu. Gdy chciała je wyminąć, Alex wstałai pchnęła ją na wieszaki. Jeden z nich wbił się Mitchie w łopatkę. Jęknęła. Caroline podeszła do niej z parszywym uśmieszkiem, po czym uderzyła ją w twarz, a do ust wepchnęła zgniecioną kartkę. Dziewczyna upadła.
-Chodźcie. Zostawmy tą ofiarę samą.
Gdy odeszły Mitchie skuliła się w kącie. Płakała. Schyliła głową i zobaczyła, że mała kropelka krwi spadła na jej białą bluzkę. "Kurwa, mój przyszły ojczym jest dyrektorem w tej szkole, a właśnie zlały mnie Lalki. Super.". Przypomniało jej się, że ma chusteczki w kieszeni kurtki. Leżała ona jakiś metr dalej. Dziewczyna pochyliła się w jej stronę. Nagle coś poruszyła się po kurtką. Mitchie stłumiła w sobie krzyk. "Szczury. Mówiłam temu sukinsynowi, że są w szatni ale mi nie wierzył.". Podniosła się z kolan i przysunęła ręku do ubrania. Coś zaszeleściło i... zakaszlało?! Szczury nie kaszlą! Dziewczynazłapała za róg po czym gwałtownie uniosła kurtkę. Jej oczom ukazało się coś dziwnego. Jakby mały człowieczek ze skrzydełkami. Stworzonko strząsnęło z siebie kurz po czym spojrzało Mitcheie prosto w oczy.
-Cz..czy.. Kim ty jesteś?
-Witaj panienko Darrow. - odpowiedział człowieczek piszczącym głosikiem.- Jestem Ron, wróżek od spełniania marzeń i kolorowania rzeczywistości. Schowałem się w twojej kieszeni, ale ty mnie zrzuciłaś.
Wiem, że nie istniejesz. Bo gdybyś istniał nie przytrafiłoby mi się to! -wskazała na swój nos. Lecz po chwili ujrzała, że nie ma żadnej krwi. Bluzka też była czysta. - Dooobra. Nie wiem kim jesteś ani kto Cie przysłał, ale dziękuję.
-Nie ma za co. A gteraz na co czekasz. Leć przed szkołę.
Mitchie nie pytała o nic więcej. Zarzuciła kurtkę i wybiegła ze szkoły. Mijając drzwi szkoły potknęła się. Czyżby ktoś znowu zrobił jej głupi kawał? Ale nie. Zerknęła na swoje nogi, ale nie ujrzała ich, ponieważ... miała na sobie długą czerwona suknię! Jej kolor był niesamowity, wręcz wciągający. Ale jak to się stało?
Dotknęła swoich włosów. Były upięte w majestatyczny kok. Rozejrzała się po podwórku szkolnym. Wszyscy wyglądali normalnie, a mimo to nikt się na nią nie patrzył. Wtem spostrzegła Chrisa. Lecz tym razem nie miał na sobie sportowej bluzy, tylko elegancki garnitur, a włosy zrobione na żel. W rękach trzymał róże o barwie tak czerwonej, iż można by pomyśleć - nierealnej. Zbliżał się do niej wolnym, dostojnym krokiem. Zatrzymał się tuż przed nią. Ukląkł na jedno kolano, a kwiaty zblizył do jej twarzy tak, że mogła poczuć ich delikatny zapach.
-Mitchie, przepraszam za to co zrobiłem. Nie będę mógł pić, jeść a ni oddychać jeśli mi nie wybaczysz. Kocham Cię.
Dziewczyna milczała. Chciała coś odpowiedzieć lecz nie mogła. Po chwili jednak usłyszała swój własny głos:
-Też Cię kocham i wybaczam.
Chris uśmiechnął się lekko i pocałował ją. Wtem podwórko szkolne zamieniło się w sale balową, a wszyscy tam zgromadzeni mieli na sobie suknie i garnitury. Klaskali. Tak oni klaskali dla Mitchie.


Coś wbiło jej się w żebro. Przekręciła się na drugi bok, lecz to cały czas nie pozwalało jej zasnąć. Ziemia była mokra i zimna, lecz ona nie miała gdzie się podziać. Prochy przestały działać. "Więc to był tylko sen" pomyślała. "To dlatego jak tańczyliśmy hipopotam w stroju ninjy przebiegł przez salę. Cholera". Wiedziała, że nie może wrócić do domu w taki stanie. Nawet nie wiedziała gdzie jest. Gdy to gówno zaczęło działać była z Alice u niej w domu, a teraz... ech... pod jakimś płotem na gołej ziemi. Wszystko ją bolało. A ten drań, pan dyrektor, pewnie jest teraz z matką. Mitchie może wracać do domu. Nie chciała też iść do szkoły. Ale czy może tu zostać? Z tych trzech rzeczy zimna gleba i kawałek płota było najbardziej przytulnym miejscem. Dlaczego to wzięła? A tak... Chris... To koniec, kurwa, koniec! Resztkami sił podniosła się z ziemi. Zawirowało jej w głowie. Jakieś białe króliczki przemierzyły ulicę. Udało jej się utrzymać równowagę. Zaczęła iść na północ. W stronę jeziorka.

Dalszy ciąg już znacie, bądź się domyślacie. Chyba, że jesteście zajebistymi optymistami i napiszecie dalszy ciąg opowieści, w którym ona wyjdzie z nałogu i wróci do rodziny i chłopaka bla bla bla. Ja nie mam humoru.

~Paffie


poniedziałek, 20 września 2010

` I I I, I am your butterfly i need your protaction be my samuray... ♥



` . Co tu dużo mówić ? Załamka ! Kompletna załamka . Każdego dnia wstaję tylko po to żeby przetrwać dzień i zasnąć . Myślę o wszystkim... i o niczym . To mnie wszystko mnie przerasta ! Dlaczego tak jest że pomimo mojego wysokiego wzrostu raz czuję się tak jakbym miała 1,50 a czasami ponad 2 metry wysokości ! Wszystko się sypie . Paffie mnie zablokowała przez takiego jednego kolesia . Więc jeżeli to czytasz to przepraszam i odblokuj mnie wreszcie bo oszaleje ! Nie mam nawet o czym pisać ! :( No więc na tym kończę , lecę do Agnieszki , może ona pomoże ?


Fot. Shutterstock


`. Dedyk dla Paffi i tego kolesia ;/ Eh niech będzie xd


niedziela, 12 września 2010

`. Time for memories from the childhood... `

`. Ile to już lat minęło od czasu kiedy byłam małą dziewczynką , bawiłam się lalkami i biegałam za motylami . Z tamtych lat mam strasznie miłe wspomnienia , zawierane przyjaźnie pozostały do dziś chodź dzielą nas setki kilometrów. Dałam bym wszystko by powrócić chodź na parę minut do przeszłości... Ale dość paplania o niczym ! Rok szkolny się zaczął , trzeba się uczyć ! No dobra , sorry że wam psuje dzień paplaniem że jutro zaczyna się tydzień i do szkoły czas. No ale cóż będziemy mądrzy ! <śmiech> No okey , dawno nie pisałam a wy do mnie dawno nie zaglądaliście więc, przepraszam, za co ? za to że nie pisałam. Ale się poprawię i będę pisała od jutra ciekawe notki . No a dzisiaj proszę was o to żeby zagłosować w sondzie ! Bardzo mi na tym zależy :) Z góry dziękuję :) I Mam oczywiście niespodziankę ! Poniżej możecie obejrzeć moje zdjęcie z 2003 roku , o ile się nie mylę II klasa podstawówki . Ja jestem dziewczynką w grzywce i niebieskiej krótkiej spódniczce , a nasza kochana Paffi jest na planie głównym i skacze na skakance ! Miłego głosowania i oglądania ! ;*



`. Notka z dedykacją dla chłopaków z obozu sportowego w podnoszeniu ciężarów ! ;*

Uwielbiam was ! ;*

sobota, 4 września 2010

`. Fulfilled decisions... `

`. Hej, tutaj znów pisze dla was Paffie! Stęskniliście się, no nie? ;] Ja za wami też dziubaski xD


Dziś spróbuję przeanalizować spełniania marzeń na podstawie moich osobistych przeżyć. ;) Będzie to dość trudne, bo moje marzenia raczej same nie chcą się spełniać same. Muszę im pomagać.
Po pierwsze można marzyć. I to bez końca. Ale nie wolno (!!!!) myśleć, że na pewno się spełni. Może się spełnić, ale w większości przypadków raczej nie. I właśnie w ten sposób przechodzimy do punktu drugiego mojej notki, czyli pomaganie w spełnianiu marzeń.


Jeżeli bardzo chcecie żeby spełniło się to o czym marzycie, musicie wziąć się do roboty! Chcesz zdobyć chłopaka/dziewczynę? Napisz! Odważ się! Może akurat wam się uda! Albo może chcesz wyjechać na jakieś zagraniczne wakacje? Zacznij zbierać pieniądze już dziś! Każdy może spełni swoje najskrytsze pragnienia!
I to by było na tyle ;) A może potrzebujesz rady? Napisz: 8610709 .`

sobota, 21 sierpnia 2010

`. Vegetarianism rules ! .`

`. Już tylko tydzień został do rozpoczęcia roku szkolnego . Nareszcie skończą się wakacje . Nie mówię tego dlatego że chcę iść do szkoły , tylko mam dosyć ciągłego kłócenia się ze znajomymi . Może następny rok przyniesie coś dobrego ? Oby tak ale na razie mam tylko listę rzeczy które koniecznie muszę zacząć robić od 1 września : .`

1.Poprawić swój angielski .
2. Nauczyć się rozmawiać z chłopakami .
3. Nie zakochać się w kimś .
4.Poprawić zachowanie na lekcjach .
5.Zrozumieć matmę .

`. Oby mi się udało, i żebym w przyszłym roku nie miała pseudo przyjaciół . Nie wiem tylko dlaczego aż tak bardzo przywiązuję się do ludzi, gdy nawet zauważam że ktoś mnie nie lubi po prostu nie potrafię się z nim nie kontaktować . To jest dla mnie bardzo uciążliwe . Hm... mówiąc o tym że miałam się zmienić to wszystko idzie dobrze , zaczęłam uśmiechać się do ludzi i im to się podoba. Często ktoś do mnie podchodzi albo odwzajemnia uśmiech . Polubiłam to, przestałam mówić wszystko co myślę, nie urażam ludzi słowami. Po prostu jestem sobą ! .`

Zachęcam do przejścia na wegetarianizm !

Image Hosted by ImageShack.us

wtorek, 17 sierpnia 2010

Time to better, positive changes in my life....

`. Czas na zmiany, pozytywne, lepsze, w każdym bądź razie nie może zostać tak jak jest. Nie jestem emo, ani za zewnątrz ani w środku ! Ale skoro tak uważasz to okey, spróbuję się zmienić. Oby na lepsze. Nie chce żeby to wszystko wywierało na mnie jakąś presję ani nie chce tego robić na siłę, więc proszę, ludzie, nie załamujcie mnie. Opowiadacie mi historie o nie szczęśliwych miłościach, o problemach w domu, o chorobach, o śmierci a ja to wszystko przyjmowałam aż do teraz. Coś się zapchało i wszystko co mi powiecie przyjmuję a potem przetwarza się to na mój humor.`


`. Więc gdy będziecie mi opowiadać o dobrych zdarzeniach to będę szczęśliwsza. Nie mówię że nie chce słuchać o złych rzeczach tylko o tym żebyście nie zwalali na mnie swoich problemów. Nie mówiłam znajomym ale prowadziłam skrzynkę pocztową z problemami, pisali do mnie ludzie z całej Polski w różnym wieku i uwierzcie, że gdy myśli się że to jest najgorsze jakiś inny człowiek ma problem o wiele wiele gorszy. Na tym świecie tak jest że każdy człowiek myśli że jego problemy są najważniejsze ale tak nie jest ! Pomyślcie o niedożywionych dzieciach, wojach, mordach, napadach, wypadkach... jest tego naprawdę bardzo dużo. Nas to na szczęście nie dosięga, ale trzeba rozejrzeć się dookoła i zobaczyć że życie wcale nie jest takie złe, sama powoli to zauważam... .`

wtorek, 3 sierpnia 2010

`. Don't impel me to feel which alone you aren't giving... .`

`. O jejku, zwałowy dzień. W ogóle się nie nudziłam bo cały czas coś się działo. Rano obudziłam się o godzinie 9 : 00, tak, tak wiem że późno. Mój tata pojechał odstawić samochód do warsztatu. No a ok. 11 : 00 spotkałam się z Kają. Potem poszłam na dwór na ok. 3 godziny. Nie wiem czemu ale poszłyśmy na basen, a przed basenem stały.... skutery ! Eh no myślicie sobie, 'no to co że stały' no ale to były skutery chłopaków. Dzisiaj też byli na siłowni, ale wtedy akurat już byli w szatni. Okazało się że dzisiaj z nimi na siłownie zawitał Jasiek. Poszli na górę i po chwili stwierdzili że jadą na obiad. `


`.No i potem ich już nie zobaczyłyśmy. Wracając do domu złapał nas deszcz. Nie zapomnę tego twojego śmiechu w czasie deszczu. Wróciłam do domu cała przemoczona. Nawet buty mi przemokły. No ale mój dzień na tym się nie skończył. Po deszczu poszłam do Kaji żeby wyszła. Zadzwoniłyśmy po chłopaków i umówiliśmy się z nimi koło gimnazjum nr 4. Już nigdy tamtędy nie przejdę. O nie ! Nie pytajcie dlaczego. Później poszliśmy do parku Mari Konopnickiej i posiedzieliśmy tam z pół godziny. Ok. 22 : 00 wróciłyśmy do domów. To był wyczerpujący dzień, ale przynajmniej było śmiesznie.... .`

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

`. Telephone number... .`

`. Dzień spoko, ludzie spoko, pogoda spoko, miejsca w których byłam spoko ale jak się zbierze wszystko w całość to wcale nie było fajnie. Okazało się że jestem dziecinna. Nadal boję się o przyjaciół i co oczywiste, nic nie idzie po mojej myśli. Przemyślenie dnia : '' Nie myśl tyle, bo Ci to nie wychodzi '' . Za często robię przemyślenia, no i jak już wpadnę na genialny pomysł to się nie sprawdza. Niedługo na blogu będzie remoncik, sądzę że ciężko się czyta na tym tle i literek praktycznie nie widać. Nie lubię zmian no ale czasami są one potrzebne, żałuję że tak późno to zrozumiałam. Ale jak to się mówi lepiej późno niż wcale. Dobra dość przeciągania, bo was zanudzę niedługo. Dzień dzisiejszy zaczął się wprost upalnie, ok. 10 : 00 spotkałam się z Kają, znaczy zadzwoniła do mnie a ja do niej później wpadłam na dłuższą chwilkę.`


`.Zadzwoniłyśmy do chłopaków by dowiedzieć się czy 15 : 00 im pasuje . Obaj później nie przyszli ale nie narzekam bo bez nich i tak było fajnie gdyż o 15 : 00 spotkałyśmy chłopaków. Byli na siłowni. Nie myślcie sobie że poszłam tam by ćwiczyć. Po prostu poszłyśmy na basen i zobaczyłyśmy że przed basenem stoją skutery Filipa i Piotrka więc poszłyśmy z Kają ich szukać. No i znalazłyśmy, popatrzyłyśmy jak sobie ćwiczą i potem razem z nimi poszłyśmy na górę. Mieliśmy grac w bilarda ale nie wyszło bo babka była zajęta . xd No i sobie nie pograliśmy, właściwie to nie pograli bo ja nie umiem grac . Potem pojechali do domów ale potem spotkaliśmy się z nimi w parku za basenem i gadaliśmy z 2 godziny. Potem wszyscy poszli/pojechali do domów. Było fajnie. Oby takie dni jak ten zdarzały się częściej... .`


`. Aham, jutro będę miała nowy numer fona więc jak ktoś chce to pisać do mnie na GG to podam. Będę jeszcze używała starego numeru ale rzadziej więc kontaktować się ze mną trzeba będzie na któryś z numerów. Dzięki za czytanie bloga ;* .`

niedziela, 1 sierpnia 2010

`. Sorry .`

`. Przepraszam że ostatnio nie dodaję notek, ale nie mam o czym pisać. Moje życie to koszmar ! Na każdym kroku czuję czyiś wzrok i nie przesadzam bo naprawdę wydaje mi się że ktoś za mną łazi. Ponadto boję się o przyjaciół, ale tej płci przeciwnej. Dalej ciągnę mój plan z tym że nie będę kierowała już życiem, znaczy w najbliższym czasie. Dzisiejszy dzień mogę z czystym sumieniem nazwać 'dziwnym' bo z jednej strony to nareszcie Kaja i Agnieszka pogodziły się z Piotrkiem i z Jaśkiem a z drugiej strony to boję się jutrzejszego dnia. Kaja proszę nie zostawiaj nas samych ! Wczoraj wymyśliłyśmy z Kają historię o tym że leżę w szpitalu i opowiedziałyśmy ją jednemu chłopakowi który w to uwierzył. Sorry że skłamałyśmy ale musiałyśmy coś sprawdzić. I nadal jestem w niepewności, z tego kłamstwa miało coś wyjść a jest tak jak wcześniej. Przez linki z GG Asi zaczęłam słuchać piosenek o miłości o.0 Lekko dziwne no ale ok. Przy szukaniu zdjęcia do notki znalazłam takie cóś :



Współczuję dziewczynie, straciła całe życie ale się nie poddaje. Też chciałabym być taka silna no ale nie jestem. Po prostu nie potrafię. Hm... to by było chyba wszystko. W ostatnich dniach nic się nie działo. Same nudy, wczoraj jedynie spotkałam się z Asią na 2 godzinki, potem poszłam do Kaji. .`


środa, 28 lipca 2010

`. fast number 27.`

`. Tak, tak nadal mam doła ale napiszę notkę bo z doła mogę wyjść dopiero za kilka dni. Dobra chrzanie to wszystko dośc pisania o niepokojach i innych brakach wsparcia. Mam dosyć tego pieprzonego życia, w tym wydaniu i w tym stylu... cokolwiek się dzisiaj i w najbliższym czasie stanie widocznie tak miało być, mam dość kontrolowania życia niech się dzieje co chce. Głupio mi trochę w związku wczorajszym wydarzeniem, żałuję że za nami pojechaliście. Mówiąc o ostatnich dniach, hm... długo by opowiadać, ogólnie nie da się tego opowiedzieć, trzeba to przeżyć by wiedzieć. Zapewne większa część was powie coś w stylu , 'Da się to opisać, w końcu do tego są słowa' ale to nie jest proste. Ostatnio nawet odczułam że Kaja odsuwa się ode mnie. Już nie gadamy tak jak wcześniej, ona woli przebywać w towarzystwie kogoś innego i tego nie da się ukryć, dlatego z wszystkich sił próbuję przebywać w jakim kol wiek towarzystwie. Sorry jeżeli się komuś narzucam. `


`. Ale jeżeli rzeczywiście tak jest to napiszcie do mnie, a ja 'zwolnię'. A teraz trochę o wydarzeniach, więc Ania wróciła z nad morza. Jestem zadowolona bo wreszcie pójdziemy na rolki, umawiamy się już chyba z dwa tygodnie, bo to ona raz nie może a drugim razem ja. Kaja ma karę bo za późno wróciła wczoraj do domu. Przykro mi Kaju. No i zapomniałabym o Asi, wróciła z obozu. Była na nim aż 2 tygodnie. W dniu wczorajszym poznałam kolegę Piotrka, nie będę podawać imienia. Fajny jest z charakteru ale wolę nie patrzeć mu w oczy, bo Piotrek mnie nastraszył. Nie pytać jak ! Śmiesznie było, potem pojechałam na zakupy a chłopaki na bilard. Mam nadzieję że dobrze się bawiliście. To chyba by było na tyle. Dziękuję za czytanie pamiętnika... .`



sobota, 24 lipca 2010

`.Przepraszam wszystkich bardzo, ale dzisiejszej noty nie będzie. Jutro opiszę wam dzisiejszy dzień bo dzisiaj nie dam rady. Dzisiaj jest taki smutny dzień. I tak nikt mnie nie zrozumie. Wolę o tym nie rozmawiać, więc nie pytajcie o co chodzi bo tylko zepsujecie mi nastrój. Mam nadzieję że do jutra wyjdę z doła, a jeżeli nie to notki z wszystkich dni napiszę za kilka dni.... .`

piątek, 23 lipca 2010

`. Because the life isn't strewn with chips... .`

`. Zwałowy dzień. Z rana nic się nie działo. Rano chciałam iść na dwór i zajść po Agnieszkę ale jednak się rozmyśliłam twierdząc że śpi. O godzinie 15 : 30 pojechałam z tatą na zakupy a gdy wróciłam przyjechała Pati ( znana wam jako Paffie ) i poszłyśmy na spacer. Kierowałam w stronę marketu bo byłam umówiona z koleżanką, Pati o tym nie wiedziała bo by się nie zgodziła. Więc kiedy Agnieszka podeszła to wtedy Pati wyciągnęła rękę żeby się zapoznać, ja złapałam obie za nadgarstki i powiedziałam im że one się znają. Chodziły razem do zerówki i pierwszej klasy.`


`.No ale Pati za wszelką cenę nie mogła sobie przypomnieć Agnieszki. Potem dała sobie spokój. O 19 : 00 Pati poszła na jakieś spotkanie w szkole tańca. Ja wtedy z Agnieszką poszłyśmy na spacer, do parku a potem na stary cmentarz. Wszyscy mówią że tam jest tak strasznie a mnie tylko raz przeszły drgawki. Jak ktoś chce wiedzieć w jakiej to było sytuacji to pisać albo po prostu pytać. Potem poszłyśmy na te 'cóś' na czym była Pati. Nie wiem dokładnie co to było, ale grali tam w twistera i tańczyli. Coś takiego jak zabawa. Wszystko trwało do północy, ja stamtąd wyszłam około 22 : 30. Jutro jadę do Niestumia na kilka godzin z Agnieszką. Hehe. Pewnie też będzie fajnie. No przynajmniej mam taką nadzieję.`



czwartek, 22 lipca 2010

`. My life, oh my life... . `

`. Świetny dzień, cały dzionek nie było mnie w domu. Z rana przyszły po mnie Ania, Asia i Edyta. Było fajnie, oczywiście byłyśmy na 5-tce. Nie wiem po co. Potem odprowadziłyśmy Edytę i poszłyśmy po myszkę na miasto. Tak tak, taką żywą. Znaczy Ania kupowała a my tylko pomagałyśmy w wyborze. Później rozstałyśmy się bo ja zostałam na mieście a one poszły do domów. Kilka minut potem podeszłam pod moja mamę. No i poszłyśmy na zakupy, nic ciekawego nie było więc kupiłam tylko 2 bluzki. Wróciłyśmy do domu i nie zdążyłam wziąć prysznicu a u mnie już była Kaja. No i czekała, długo czekała. Potem poszłyśmy do 'marketu' i kupiłyśmy nestea w puszce <śmiech>. Następnie zaszłyśmy po Agnieszkę. Ona musiała coś zanieść dla koleżanki więc poszłyśmy aż pod 'Klasztorek' czy jak to tam się zwie. Łaziłyśmy sobie po parku, bo biegali chłopacy, i był mudżin jak to my mówimy. Ale nam się znudziło więc poszłyśmy do sklepu i poszłyśmy znowu do parku ale po drugiej stronie. Siedzieliśmy sobie na ławce i przyjechało na rowerach dwóch chłopaków. `

click to zoom

`.No i się zaczęło obstawianie ile oni mają lat. Kaja obstawiała że 10 lat, ja że 12 - 13 a Agnieszka że na pewno do 13 lat . Więc podeszły i się ich pytały. Tak, tak komicznie to wyglądało. No i się okazało że mają po 15 lat. Byłam zaskoczona. No ale cóż czasem tak bywa. Potem podchodziły jeszcze się spytać do której chodzą szkoły. Ok. godziny 19 : 00 poszłyśmy się przejść. idziemy sobie przy biedronce odwracamy się a oni są na przejściu więc wpadłam w panikę że za nami idą i żebyśmy się chowały do biedronki <śmiech>. No ale Kaja zaczęła uciekać a Agnieszka stanęła jak wryta więc ja ciągnę Agnieszkę i i się ruszyła. Okazało się że to jednak jechali do nas, i się pytali ile my mamy lat. No i się zapoznaliśmy, nazywali się Bartek a ten drugi to Jasiek. No całkiem fajni byli no i aż z pod biedronki koło szkoły 3-ki do ronda i z ronda na cmentarz za nami jeździli. Potem wróciliśmy i nas odprowadzili praktycznie pod same domy i sami pojechali do domów. Trochę to było dziwne ale dobra. Nie wiem czy to w Ciechanowie jest normalne ale jeżeli tak to będę musiała się przyzwyczajać. W końcu Ciechanów to nie Białystok i są tu inni ludzie, do których zaczynam się przyzwyczajać. Dzięki Kaji i Agnieszce naprawdę polubiłam tu mieszkać, lecz to nie tylko ich zasługa, jest tych osób naprawdę wiele ! Między innymi M. A. K. E. A. E. A. A. P. P. A. P. A. M. G. B. J. F. E. ... to naprawdę tylko cześć tych osób. Dziękuję wam za to ! Zaczynam żyć na nowo i nie potrzebuję znowu zmian... .`

środa, 21 lipca 2010

`. How I love my bush on the head... .`

Hej, hej, hej!


`.Wita was biały murzyn Paffie! No to troszkie o moich wakacjach:
Gdańsk. Plaża. Temperatura przekracza 30 stopni. Ludzie zaczynają się pocić. Stęzenie kału w wodzie przekracza 10%. Ale dość o tym. Posłuchajcie o Patryku, Filipie, Kubie, Pawle... a może lepiej nie ;]
Był sobie gorący wieczór.`


`.Chyba to była środa... A co robić w taki wieczór? Idziemy na drinki ! Było kilka... Może trochę więcej. W każdym bądź razie zrobiłyśmy sobie z kumpelą konkurs. Która z nas przejdzie dalej po krawężniku. Oczywiście żadna z nas na niego nawet nie weszła. Tylko stłukłam sobie kolano. Najs. `

Na fotce możecie zobaczyć mnie w wersji `Bush`. Kocham was <33

"A my powodzianie jesteśmy i wały budować umiemy"

`. Rightness, rightness and one more time : rightness ! .`

`. Jupi ! Pati wróciła ! Jejku nareszcie będę mogła z nią sobie popisać. Ostatnio ogólnie jest nudno. Dzisiaj to już było lepiej bo spotkałam się z Asią i Edytą. Łaziłyśmy około 3 godzin, gadałyśmy sobie. Oczywiście były beki. I spotkałyśmy Agatę. Ale ona z nami była tylko pół godziny i poszła do domu, a właściwie to pojechała. Rowerem. Było strasznie gorąco i nigdzie nie było cienia. Jak to jest że jak czegoś się szuka to nie można znaleźć ? Nadal tej zagadki nie umiem rozwiązać. No i zaczęłam pisać kilka dni temu książkę o dziewczynie. Niżej można przeczytać fragment. A to wszystko dzięki Asi która powiedział że powinnam pisać książki . Napisałam już 7 rozdziałów a tu jest niecały jeden. Jak napisze całą to założę bloga i codziennie po pół rozdziału będę publikować. Mam też dzisiaj niespodziankę nr 2 ! No więc wczoraj nie napisałam noty więc dzisiaj napisała wam jako wczorajsza nota.... Patrycja ! Zwana wam jako Paffie. Heeh... Dobra na dole fragment mojej książki, może za kilka dni dam troszkę więcej ale na razie to tylko tyle. Życzę miłego czytania.`

click to zoom

Leśna dróżka, unosząca się mgła a do tego ten charakterystyczny świeży zapach… Czy to już koniec ? Czy to tylko wyobrażenie ? Dalej pustka, ciemność… Czarne pole. Jakby nic się nie wydarzyło, jakby nic nie miało się wydarzyć. Lecz strach pozostał, lęk powracał a ja dalej czułam przerażenie…
Wróćmy wspomnieniami do dnia 10 listopada 1998 roku… - do dnia mojej śmierci.
-Pobudka ! – krzyknęła moja mama. Popatrzałam na matkę zaspanymi oczami po czym przekręciłam się na drugą stronę łóżka.
- Oj, jeszcze 10 minut- Zaczęłam marudzić.
- Nie ! – powiedziała stanowczo – wstawaj bo przyniosę kubeł z wodą.
- Dobra, dobra już wstaję ! – Krzyknęłam do matki, po czym wstałam i włożyłam mięciutkie kapcie które jakimś cudem wieczorem pozostawiłam przy łóżku. Było chłodno, miałam na sobie jedynie pidżamę i kapcie. Dreszcz przeszył moje ciało, włożyłam szlafrok. Z dołu było słychać jak mama rozmawia z Royem i Nanette - moim rodzeństwem, słychać było także mojego tatę zwanego w domu Berrym. Zamknęłam okno.
- Claudia schodzisz ? – krzyknęła do mnie ponownie mama.
-Tak – powiedziałam schodząc na dół.
Usiadłam przy stole, było tam wszystko o czym tylko mogłam pomarzyć na śniadanie. Sięgnęłam po Tosta z serem, był zimny. Rozejrzałam się po kuchni, nie było tam za czysto, na ziemi leżały dwa spalone tosty i rozbite jajko które mama sprzątała rozmazując wszystko po podłodze. Roy zaczął płakać, wzięłam go na ręce by przestał,
- przestań płakać – powiedziałam półkrzykiem.
Roy umilkł na chwilkę. Posadziłam chłopca w foteliku i poszłam ubrać się w nowe ciuszki kupione wczoraj z mamą. Wyglądałam w nich ślicznie ! Błękitno – biała sukienka i lakierki wyglądały jak szyta na miarę. Radośnie zeszłam ponownie na dół by wziąć tylko drugie śniadanie i iść do szkoły. Nanette, która miała dalej do szkoły zawsze wychodziła wcześniej, tak i było tego dnia. Wzięłam plecak zarzucając go tylko na jedno ramię i wyszłam w stronę mojej szkoły.
Był zimny poranek, nie było jasno, mgła snuła się lekko nad ziemią. Powiew zimnego wiatru przyprawił mnie o dreszcz, postawiłam kołnierz mojego ulubionego płaszcza i ruszyłam przed siebie. Droga była długa i ta przerażająca ciemność, ominęłam jeziorko i mały parczek w którym nigdy nikogo nie było. Przyśpieszyłam krok, spojrzałam na zegarek, było późno.
- No nic nie zdążę ! – pomyślałam.
Szłam dalej, mijając jeszcze zamknięte sklepy i budynki mieszkalne. Minęłam stary budynek w którym znajdowała się piekarnia i zauważyłam pierwszego przechodnia...


C. D. N.




niedziela, 18 lipca 2010

`. Poke me in the belly if you love me.... .`

* Opis dnia z 17.07.2010 r. !


`. Pobudka 3 : 00 rano, wyjazd 2 godziny potem. Podróż była krótka jeżeli chodzi o czas, ale w duszy czułam jakby to były wieki. Te 2 i pół godziny cały czas bałam się że gdy tam dojedziemy znów zacznę tęsknic za Białymstokiem. Było strasznie duszno, termometr na słońcu ukazywał 42 stopnie Celsjusza więc wyobraźcie sobie jak było duszno w nagrzanym samochodzie ( były otwarte wszystkie okna ale to nic nie dawało ). Gdy wjechaliśmy do Białegostoku pokusa była niewyobrażalna więc zajechaliśmy do MacDonalda <śmiech>. Zamówiłam sobie sałatkę i frytki a reszta to co zawsze czyli cheeseburgery, cole i frytki. Hm... normalnie tradycja <śmiech>. Potem pojechaliśmy do cioci gdzie spotkałam się z Dominiką , Magdą, Karoliną i wszystkimi znajomymi, zwiedziłam Alfę i Białą i wróciłam. Kilka godzin później wyszłam z psem na spacer i znów spotkałam Magdę i Karolinę z którymi połaziłam troszkę i odprowadziłam psa. Zostaliśmy w Białym na noc.`

* Opis z dnia 18.07.2010 r. !

`. Gdy się obudziłam była 7 : 00. Wstałam by wziąć prysznic i zadbać o higienę, potem zjadłam śniadanie i pojechaliśmy do babci. Oczywiście wielkie zdziwienie bo mama powiedziała że jedziemy o 8 :00, ja zrozumiałam że wieczorem a chodziło o ranek ;( Nie zdążyłam spotkać się z Karoliną ( byłam z nią umówiona na 12 : 00 ) ale nie chciałam jej budzić i przy okazji wkurzać jej rodziców więc pojechałam bez uprzedzenia. Hm... potem myślałam co będzie, więc jeżeli się obraziłaś Karolino to przepraszam. U babci byłam po godzinie ale nie zostałam u niej bo nie chciałam. Jakoś tak. pojadę za 2 tygodnie. o godzinie 16 : 00 wyruszyliśmy do domu ( trasa miała 230 km ) oczywiście była burza i strasznie lało. Po drodze był tylko jeden postój koło 'Lidla'. Wróciłam do domu ok. 19 : 00.... .`


piątek, 16 lipca 2010

`. Great travel in small Poland... . `

`. Jutro wyjazd... Białystok - Hajnówka - Białowieża - Morze ( nie wiem dokładnie gdzie ) - Ciechanów, koniec trasy. Mam nadzieję ze wrócę do Ciecha na 3 sierpnia bo przyjeżdżać 'Feel' i chciałabym iść z dziewczynami. Już jutro przyjeżdżać 'Kasa' i nie idę bo jadę do Białego. Eh... boję się że będę się nudzić bo będzie tylko Dominika. Ale no cóż, Białystok nie jest miastem w którym kiedykolwiek się nudziłam więc jestem pewna że teraz też tak nie będzie. Nie wiem czy na blogu będą notki bo nie wiem czy będę miała dostęp do neta ale jak tylko się dostanę to opiszę zaległe noty. A dzisiejszy dzień przebiegł troszkę dziwnie. Rano była burza do ok. 12 : 00. Po burzy weszłam na GG i umówiłam się z Agnieszką. wychodziłam już z domu jak weszła Kaja, ja nie mogłam z nią iść bo byłam umówiona ale potem i tak się spotkałyśmy i gadałyśmy we trójkę, potem odprowadziłyśmy Kaję do domu i powiedziała mi że jeden chłopak powiedział coś nie miłego o moim wyglądzie. Potem poszłam do domu i pisałam z Tysią, umówiłyśmy się pod 5 ale i tak ona była pierwsza więc pode mnie podeszła. Zadzwoniłyśmy po Miśkę ale ona nie mogła więc umówiła się z nami na 19 : 00. `



`.Potem rozwalił jej się samochód i przełożyła to na 20 : 00. Poszłyśmy więc po Agatę a Miśka doszła do nas później. Łaziłyśmy wszędzie i się śmiałyśmy, oczywiście dziewczyny to co nie powiedziałam to się śmiały nawet jak nie mówiłam nic śmiesznego. Eh... trudno za nimi nadążyć. Kiedy Agata poszła już do domu to z Miśką podprowadziłyśmy Tysię i połaziłyśmy jeszcze, potem Miśka odprowadziła mnie i poszła do domu. Ja jeszcze nawet się nie spakowałam na jutrzejszy wyjazd więc zaraz zacznę to robić. Nie wiem co założyć, ale zapewne sukienkę w kwiatki lub tunikę i spodnie. hm... jeszcze muszę nad tym pomyśleć, chodź tak naprawdę zdaję sobie sprawę że zostało mało czasy. `

`. Nota dedykowana dwóm osobom które zraniłam, przepraszam R . i K . ... .`

czwartek, 15 lipca 2010

`. My birthday - that is how I spent the day... . `

`. Hm... jakby tu opisać dzień ? Był zarówno piękny jak i okropny. Kinga, nie chciałam żeby tak to się skończyło. Nie wiedziałam że tak to wszystko się potoczy i żałuję tego. Rano popłakałam się, bo wy przecież się kochacie. Jedno mówi że kocha drugie, a jednak jesteście w kłótni i to prze ze mnie... Przepraszam was za to... Możecie mieć mnie w dupie ale proszę pogódźcie się ! Dzisiaj próbowałam z tobą gadać ale nic to nie przyniosło. Więc daje Ci czas żebyś wszystko przemyślała i zrozumiała że nie warto przez znajomą łamać sobie i komuś serce. Dzisiaj to dopiero zrozumiałam, ale jak to się mówi człowiek uczy się na błędach. Szkoda że ja nauczyłam się tego na was... Naprawdę zdaję sobie z tego sprawę i żałuję. Chętnie cofnęłabym czas.... Ale nie potrafię... .`


Co do dzisiejszego dnia to nie wyobrażałabym sobie tego tak. To jedyny dzień w roku w którym wiedziałam że nikt nie będzie się mnie czepiać ani mieć do mnie pretensje. W końcu 15 lipca to moje urodziny. Niestety ten dzień tak nie minął bo zrobiłam coś czego żałuję ;[ Ale potem poszłam do Kaji i było już lepiej. Jejku jak ona się śmieje ;] Teraz znowu jest mi głupio, i tak wiem, że dobrze mi tak. Sama sobie zdaje z tego sprawę. Wróciłam do domu i przefarbowałam włosy na 'czekoladowy' ale praktycznie tego nie widać ;[ Jutro już ostateczna decyzja co biorę do Białego i do babci. A w sobotę rano wyjazd, pewnie pobudka będzie o 3 : 00 w nocy bo na 7 : 00 chcemy być. Zostaniemy w Białym kilka dni a potem jadę do babci i zostaję na 2 tygodnie. Potem wracam. Aham i sorrki że nie opisałam wczoraj notki ale nie było nic ciekawego. Więc teraz idę z Anią na rolki i wrócę wieczorkiem.... .`


wtorek, 13 lipca 2010

`. Don't be afraid to find happiness even, if you had to search grains of sand for him on the beach... . ?

`. Śliczny dzień... Żeby wszystkie moje dni wyglądały tak samo. Chodź gdyby było tak samo codziennie to nie mielibyśmy radości z tych dni które teraz nazywamy 'szczęśliwymi' bądź 'wyjątkowymi'. W ciągu kilku dni moje życie zmieniło się nie do poznania. Myślę nawet o przełożeniu wyjazdu do Białego bo zaczynam czuć że jest mi tu naprawdę dobrze. Nic nie wróci mi już dawnych lat, a gdybym nawet wróciła do Białego nic nie zwróciło by mi tych 2 lat które przebyłam w Ciechu... Ogólnie to od rana do godziny 9 : 30 nic się nie działo, bo potem wyszłam w stronę szkoły by spotkać się z Tysią. Na ok. 10 : 00 byłam już pod szkołą. Akurat w tym samym czasie doszła Tysia i poszłyśmy na miasto.`


`. Chodziłyśmy długi czas ( ok. 3 godzin ) Może i wydaje się krótko ale czas strasznie na tym upale się ciągną. Potem poszłyśmy do mnie i doszła Kaja, a przy okazji napisała Michalina i pytała się czy wyjdę. Ale jednak nie spotkałyśmy się z nią bo chyba pojechała do mamy < ? > . Potem poszłyśmy z Tysią i Kają do sklepu i nudziło się nam więc Kaja zadzwoniła po chłopaków ( tajne jakich ^^ ) i spotkaliśmy się pod zamkiem. Oczywiście było fajnie. Potem Kaja z jednym z chłopaków gadali o czymś co mnie rozbawiło <śmiech>. Ale jest już dobrze. Potem podprowadziliśmy ich na basen i wróciłyśmy do domów, znaczy ona wróciła, bo ja nie. Grałam jeszcze z chłopakami w piłkę i przy okazji pogodziłam się z Kingą. Miałyśmy sobie do pogadania i przez tą nieuwagę strzelili nam dwa gole. Potem wróciłam do domu. Wiem tylko że jeżeli nie pojadę w te sobotę do Białego to pójdę na koncert z wami. Będzie na pewno świetnie.... .`


`. Notka dedykowana dwóm osobom.. Czyli T . i P . o której nie zapomniałam ! Wracaj szybko P . ! .`