czwartek, 22 lipca 2010

`. My life, oh my life... . `

`. Świetny dzień, cały dzionek nie było mnie w domu. Z rana przyszły po mnie Ania, Asia i Edyta. Było fajnie, oczywiście byłyśmy na 5-tce. Nie wiem po co. Potem odprowadziłyśmy Edytę i poszłyśmy po myszkę na miasto. Tak tak, taką żywą. Znaczy Ania kupowała a my tylko pomagałyśmy w wyborze. Później rozstałyśmy się bo ja zostałam na mieście a one poszły do domów. Kilka minut potem podeszłam pod moja mamę. No i poszłyśmy na zakupy, nic ciekawego nie było więc kupiłam tylko 2 bluzki. Wróciłyśmy do domu i nie zdążyłam wziąć prysznicu a u mnie już była Kaja. No i czekała, długo czekała. Potem poszłyśmy do 'marketu' i kupiłyśmy nestea w puszce <śmiech>. Następnie zaszłyśmy po Agnieszkę. Ona musiała coś zanieść dla koleżanki więc poszłyśmy aż pod 'Klasztorek' czy jak to tam się zwie. Łaziłyśmy sobie po parku, bo biegali chłopacy, i był mudżin jak to my mówimy. Ale nam się znudziło więc poszłyśmy do sklepu i poszłyśmy znowu do parku ale po drugiej stronie. Siedzieliśmy sobie na ławce i przyjechało na rowerach dwóch chłopaków. `

click to zoom

`.No i się zaczęło obstawianie ile oni mają lat. Kaja obstawiała że 10 lat, ja że 12 - 13 a Agnieszka że na pewno do 13 lat . Więc podeszły i się ich pytały. Tak, tak komicznie to wyglądało. No i się okazało że mają po 15 lat. Byłam zaskoczona. No ale cóż czasem tak bywa. Potem podchodziły jeszcze się spytać do której chodzą szkoły. Ok. godziny 19 : 00 poszłyśmy się przejść. idziemy sobie przy biedronce odwracamy się a oni są na przejściu więc wpadłam w panikę że za nami idą i żebyśmy się chowały do biedronki <śmiech>. No ale Kaja zaczęła uciekać a Agnieszka stanęła jak wryta więc ja ciągnę Agnieszkę i i się ruszyła. Okazało się że to jednak jechali do nas, i się pytali ile my mamy lat. No i się zapoznaliśmy, nazywali się Bartek a ten drugi to Jasiek. No całkiem fajni byli no i aż z pod biedronki koło szkoły 3-ki do ronda i z ronda na cmentarz za nami jeździli. Potem wróciliśmy i nas odprowadzili praktycznie pod same domy i sami pojechali do domów. Trochę to było dziwne ale dobra. Nie wiem czy to w Ciechanowie jest normalne ale jeżeli tak to będę musiała się przyzwyczajać. W końcu Ciechanów to nie Białystok i są tu inni ludzie, do których zaczynam się przyzwyczajać. Dzięki Kaji i Agnieszce naprawdę polubiłam tu mieszkać, lecz to nie tylko ich zasługa, jest tych osób naprawdę wiele ! Między innymi M. A. K. E. A. E. A. A. P. P. A. P. A. M. G. B. J. F. E. ... to naprawdę tylko cześć tych osób. Dziękuję wam za to ! Zaczynam żyć na nowo i nie potrzebuję znowu zmian... .`

Brak komentarzy: